Portret kobiety w ogniu. Portrait de la jeune fille en feu. 2019. 7,8 24 208 ocen. 7,8 40 ocen krytyków. Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Portrait de la jeune fille en feu2019 7,8 20 612 ocen 18 712 chce zobaczyć 7,8 35 ocen krytyków {"rate": Strona główna filmu Podstawowe informacje Pełna obsada (25) Opisy (5) Opinie i Nagrody Recenzje (5) Nagrody (47) Forum Multimedia Wideo (4) Zdjęcia (8) Plakaty (27) Pozostałe Ciekawostki (2) Powiązane (1) Newsy (53) {"type":"film","id":829444,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Portret+kobiety+w+ogniu-2019-829444/tv","text":"W TV"}]} Pełna obsada i twórcy (25) Obsada Twórcy Inne {"ids":[10158425,10158426,10158436,10158435,10235846,10158437,10158438,10158439,10158432,10158433,10264416,10158434,10507922,10264418,10264417]}reżyser Céline Sciamma Céline Sciamma scenariusz Céline Sciamma Céline Sciamma zdjęcia Claire Mathon Claire Mathon muzyka Jean-Baptiste de Laubier Jean-Baptiste de Laubier Arthur Simonini Arthur Simonini montaż Julien Lacheray Julien Lacheray scenografia Thomas Grézaud (scenograf) Thomas Grézaud kostiumy Dorothée Guiraud Dorothée Guiraud produkcja Véronique Cayla (producent) Véronique Cayla Bénédicte Couvreur (producent) Bénédicte Couvreur Rémi Burah (koproducent) Rémi Burah Olivier Père (koproducent) Olivier Père dźwięk Valérie Deloof Valérie Deloof Daniel Sobrino Daniel Sobrino Julien Sicart Julien Sicart Pełna obsada filmu Portret kobiety w ogniu (2019) - Francja, 1760. Marianne, malująca na zlecenie, musi wykonać portret młodej damy bez jej wiedzy. Zmysłowy i delikatny, a równocześnie żarzący się emocjami od pierwszej sceny. Wyróżniony w Cannes za scenariusz, dodatkowo otrzymał tam Queerową Palmę. Niby historia, którą kino opowiada od zawsze - historia rodzącej się miłości to motyw stary niczym sam świat - ale w filmie francuskiej reżyserki Céline Sciammy jest coś takiego, co zatrzymuje widza w kinowym fotelu jeszcze dłuższą chwilę po skończonym seansie. Barokowe niuanse "Portret kobiety w ogniu" to film niezwykle dwoisty. Świetnie obrazuje to już sam tytuł: z jednej strony portret to coś statycznego, to zamrożenie chwili, bezruch, uporządkowanie, coś przewidywalnego; z drugiej ogień kojarzy się z dynamiką, gwałtownością, czymś nieobliczalnym, żywiołem. Taki właśnie jest ten film. Z jednej strony jest technicznym, malutkim filmowym majstersztykiem skomponowanym analogicznie do powstającego w filmie portretu młodej, francuskiej arystokratki. To jak reżyserka wraz z autorką zdjęć, Claire Mathon, gra kolorami, światłem i kontrastem, zasługuje na wielkie brawa. Niesamowite ujęcia, które uchwyciły mimiczne dramaty bohaterek, tworzą charakterystyczny dla tego filmu nastrój. Nastrój zmysłowości, napięcia, intymności, emocjonalności. Ten film to nie tylko przepiękne krajobrazy, to także niesamowite kostiumy i wnętrza, które oddane zostały z zachowaniem najmniejszych szczegółów i eksponowane, podobnie jak w "Faworycie" Lanthimosa, za pomocą naturalnego światła świec. Momentami w trakcie seansu razi nas więc odbijające się od tafli morza słońce, to zaś w kolejnej scenie wpatrujemy się w mrok domu oświetlanego jedynie ogarkiem. Film Sciammy to film o malarstwie i tak też jest przez nią zrobiony - malarsko. Można by się było nawet pokusić o stwierdzenie, że jest nie tyle montażem ujęć i scen, ile montażem zachwycających obrazów. Blaski świecy I na razie tyle dobrego o tym filmie - technicznie jest świetny. Czy spełnia drugi, konieczny dla mnie warunek, by cały film ocenić jako bardzo dobry, a więc czy jest merytoryczny? Czy jest o czymś? Czy opowiada spójną historię wartą poznania? No właśnie, i tak i nie. Albo inaczej - z fabularnego punktu widzenia według mnie warto oglądnąć ten film nie ze względu na jego główną historię, bo nie jest niczym odkrywczym, ale ze względu na kryjące się za nią niedopowiedzenia, motywy i wynikające z niej konkluzje. Ale po kolei. Fabuła w skrócie: jedna z bretańskich wysp, około połowy XVIII wieku, a więc mniej więcej rok 1740. Heloiza (Adèle Haenel), córka arystokratycznej francuskiej rodziny, ma zostać wydana za mąż za mediolańskiego magnata. W celu stworzenia portretu przyszłej panny młodej, który miałby trafić przed oblicze jej przyszłego małżonka, na wyspę przybywa malarka, Marianne (Noémie Merlant). W takim zadaniu nie byłoby niczego trudnego, gdyby nie to, że portret młodej Heloizy ma namalować w sekrecie przed modelką, a więc bazując jedynie na swoich obserwacjach podczas spędzanego z nią czasu. Nad początkową nieufnością górę bierze ciekawość i fascynacja, która pozwala kobietom na bliższe poznanie. W zaciszu nadmorskiego zameczku rodzi się uczucie, które odciśnie piętno nie tylko na tytułowym portrecie. To podstawowa warstwa filmu. Ta według mnie mniej ciekawa. Bo znacznie ciekawsze jest to, co się za nią kryje. A więc nie tylko umyślnie przemilczana kwestia tego, dlaczego Heloiza ma wyjść za mediolańskiego bogacza, skoro jeszcze nie dawno jej codziennym strojem była mnisia szata. Co z matką Heloizy, która być może i postępuje na pozór bezwzględnie, ale dlaczego wydaje się równie nieszczęśliwa, uwięziona, targana równie gwałtownymi i skrywanymi emocjami. Znacznie ciekawsze jest podjęcie przez Sciammę wątku aborcji dokonywanych w tamtych czasach i związanych z nim relacji klasowych. A także kwestia wielkiej nieobecności mężczyzn w tym filmie. By odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest (bo oczywiście jest to zabieg świadomy), ciekawiej nie podążać za głównym, naocznym wątkiem, który proponuje odpowiedź: "by opowiedzieć historię miłości pomiędzy dwiema kobietami", ale wolę doszukiwać się przesłania związanego z rolą kobiet w historii. Z tym, że rola i udział kobiet w historii została ukryta, nieopowiedziana, zapomniana. W epoce, o której opowiada film żyło wiele malarek. Robiły kariery jako portrecistki, a nawet jako ogólnie utalentowane malarki, ale pozostały anonimowe, o ich imionach przeciętny odbiorca sztuki nie ma pojęcia. Nie to co o Michale Aniele, Tycjanie, Caravaggiu, Rembrandcie czy Vermeerze. Mówi o tym sama Marianne, malująca portret Heloizy - tylko dlatego że jest kobietą nie może malować nagich mężczyzn, a więc nie może studiować ludzkiej anatomii po to, by szkolić się w malarstwie. Podobnie zresztą jeżeli chodzi o wystawianie - swój świetny obraz podpisuje nazwiskiem ojca, by dotarł do szerszej publiczności. Dużo ciekawszy jest też wątek pozorów i konwenansów. Ale nie ujęty w taki sposób, o jakim mówi większość recenzji tego filmu, że kobiety żyły wtedy pod ich dyktando. Znacznie bardziej smakowite i wyrafinowanie przewrotne wydaje mi się to, że to właśnie na pozór zamknięta w konwenansach arystokratka Heloiza okazuje się wcale nie tak niewinna, a nawet zdecydowanie świadoma czynów swoich i rządzących światem zasad. Z kolei wydająca się bardziej wyemancypowaną kobietą malarka Marianna wcale nie postępuje wbrew ogólnie przyjętym zasadom. Feminoutopia Niektórzy recenzenci zarzucają filmowi Sciammy, że jest odrealniony, zbyt sentymentalny, że z jednej strony naturalistycznie prezentuje nam owłosione ciała kobiet, nitki śliny łączące się przez pocałunek, a równocześnie akcję historii umieszcza w odległej od cywilizacji idylli. I nie sposób się z takimi uwagami nie zgodzić. Wszystko w sposobie opowiadania Sciammy byłoby pięknie wiarygodne, gdyby nie to, że romans bohaterek nigdy nie został skonfrontowany społecznie. Żyją przez jakiś czas oddalone od cywilizacji, całkowicie mogące robić, co tylko zechcą, bez żadnej kontroli, bez żadnych doraźnych zobowiązań. Na obronę reżyserskiej wizji można jednak szepnąć, że końcówka historii w moich oczach całkowicie ją uwiarygadnia. Zdecydowanie nie kończy się bowiem cukierkowo. Można wręcz uznać, że to zakończenie filmu jest konfrontacją bohaterek ze społecznym porządkiem, z którym nie tylko przegrywają, ale na który się godzą.
W sieci zadebiutowało pierwsze zdjęcie z kolejnego filmu Celine Sciammy („Portret kobiety w ogniu”). Obraz zatytułowany „Petite Maman” znalazł się pośród piętnastu filmów, które będą ubiegać się o statuetkę Złotego Niedźwiedzia podczas 71. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.
{"type":"film","id":829444,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Portret+kobiety+w+ogniu-2019-829444/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Portret kobiety w ogniu 2019-10-09 20:55:00 Czy ktoś się orientuje, jaką piosenkę śpiewały kobiety przy ognisku? damageshealth To skomponowany specjalnie do tego filmu utwór napisany przez Arthura Simoniniego i Para One, a powtarzające się na początku słowa to łacińskie "Fugere non possum" ("Nie mogę uciec"), wg wywiadów Sciamma skompilowała do tych rozmiarów którąś maksymę z "Tako rzecze Zaratustra" Nietzschego, nie pomnę teraz, którą posłuchania na YT: ex_machina_durejko No proszę, nie spodziewałam się aż tak wyczerpującej odpowiedzi :) dzięki za zaspokojenie mojej ciekawości :)

Przykładem takiego eksperymentu jest „Portret kobiety w ogniu” Céline Sciammy, który, choć fabularnie i tonalnie przez większość czasu realizuje założenia komedii romantycznej, wykonany jest jednak w sposób odchodzący bardzo daleko od tego, do czego przyzwyczaił nas mainstream gatunku.

Film “Portret Kobiety w Ogniu” wejdzie do polskich kin 18 października. Przeczytajcie wywiad z reżyserką tego niesamowitego obrazu. Aktivist jest jednym z patronów medialnych filmu. Dotychczas tworzyłaś filmy osadzone we współczesności. Co sprawiło, że zdecydowałaś się nakręcić „Portret kobiety w ogniu”, którego akcja rozgrywa się w XVIII wieku? Céline Sciamma: Mimo kostiumu, tematyka filmu jest bardzo aktualna. Na początkowym etapie prac nie wiedziałam wiele o problemach z którymi zmagały się artystki w tamtym czasie. Słyszałam tylko o tych, które przeszły do historii: Elisabeth Vigée Le Brun, Artemisia Gentileschi czy Angelica Kauffman. Odkryłam, że mimo ubogich archiwaliów, obecność kobiet w świecie sztuki drugiej połowy XVIII wieku była większa, niż mi się wydawało. Istniało wiele malarek (ponad sto), które robiły kariery dzięki modzie na portrety. Krytyczki sztuki domagały się równego traktowania i forsowały obecność kobiecej sztuki na wystawach. Wiele z tych prac znajduje się obecnie w zbiorach największych muzeów na świecie. Jednocześnie, nie uwzględnia się tych artystek na kartach historii. Gdy uświadomiłam sobie, jak duży jest to odsetek, ogarnęła mnie ekscytacja, ale też smutek – te kobiety pozostały anonimowe i zepchnięte na margines. Świat sztuki wykreślił je z książek, stały się niewidzialne i nic nieznaczące. Fot: materiały prasowe Jak podeszłaś do tego tematu z reżyserskiego punktu widzenia? Czy zwracałaś uwagę na wierne odtwarzanie faktów historycznych? Film kostiumowy to bardzo czasochłonna produkcja. Eksperci, historycy, ogromny sztab kostiumowy i scenograficzny – to wszystko musi ze sobą współgrać. Jednak w rzeczywistości, podchodzę do portretowania tematów historycznych w taki sam sposób jak do współczesnych. Gdy pozbywasz się anachronizmów, pozostaje tylko przedstawienie prawdy. Paradoksalnie przy tym filmie miałam najmniej pracy na samym planie zdjęciowym. Kręciliśmy w zamku, który zatrzymał się w czasie – nikt nie mieszkał tam od dawna, wszystkie podłogi, kolory i sztukaterie pozostały nieruszone. Skupiałam się więc wcześniej na przymiarkach kostiumów czy akceptowaniu rekwizytów. Kostiumy były zresztą dla mnie nowym i ciekawym wyzwaniem. Na przykład byłam przekonana, że Marianna (Noémie Merlant) powinna mieć kieszenie w swojej sukni, chociażby dlatego, że były one wówczas zakazane dla kobiet. Szczęśliwie, udało się w końcu przeforsować ten pomysł. Fot: materiały prasowe Obsada też jest ważnym głosem w dyskusji o inkluzywności. Składa się bowiem z samych kobiet. Rola Helojzy była napisana specjalnie dla Adèle Haenel. Myślałam o jej cechach charakteru, postać jest oparta na jej prawdziwej osobowości. Miała też dać jej coś więcej, wynieść na jeszcze wyższy poziom. Dzięki Helojzie, Adele dowiedziała się wielu nowych rzeczy o samej sobie. Ta rola jest pełna emocji, a Adele włożyła w nią całe serce. Pracowałyśmy nad Helojzą bardzo długo, na planie zwracając nawet uwagę na modulację głosu. Nasza współpraca ostatecznie położyła kres pojęciu „muzy”. W naszym studio nie ma czegoś takiego, jak „muza” – są tylko dwie osoby, które wzajemnie się inspirują i dają sobie kreatywną przestrzeń do współpracy. Fot: materiały prasowe Obok Adèle postanowiłaś obsadzić „nową twarz”. Ale nie debiutantkę. Chciałam stworzyć duet, filmową parę, która również posiada dynamikę „świeżej” relacji – takiej, jaką miały Adèle i Noémie. Postać Marianny pojawia się właściwie w każdej scenie, więc zależało mi na kimś, kto udźwignie ten ciężar. Noémie Merlant jest zdeterminowana, odważna i empatyczna. Jest szalenie zdolną aktorką, idealnie zgrała się ze swoją bohaterką. Naprawdę dużo jej zawdzięczam.
Nie wierzyłem, do filmu podchodziłem bardzo sceptycznie. Jak się okazało całkiem niesłusznie, film wciągnął mnie jak bagno. Od razu trzeba zaznaczyć nie jest to tytuł dla każdego, jest to kino
Dystrybutor Portretu kobiety w ogniu, Gutek Film, podaje sześć powodów, dla których warto zobaczyć ten film: Portret… otrzymał Nagrodę za Najlepszy Scenariusz na 72. MFF w Cannes, był też jednym z najlepiej ocenionych filmów tego festiwalu. Wybitne kreacje aktorskie stworzyły w nim Noémie Merlant, Adèle Haenel i Luàny Bajrami. Portret kobiety w ogniu jest wzruszającym, emocjonalnym obrazem zakazanej miłości, pełnym malarskich, wyrafinowanych kadrów. Jest również „ulubieńcem” światowej krytyki widzów. Zachęceni? Portret kobiety w ogniu w kinach od 18 października. Spędzasz sylwestrowy wieczór samotnie? Te filmy podniosą Cię na duchu i rozśmieszą do łez! „Portret kobiety w ogniu”. Opis fabuły Opowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium – akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku – jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga ma namalować w sekrecie portret przyszłej panny młodej. Heloiza nie chce bowiem pozować, buntując się w ten sposób przeciwko przymusowemu zamążpójściu. Marianna dyskretnie obserwuje swoją modelkę, intensywnie tworzy, ale niszczy kolejne wersje obrazu. Czuje, że nie pozna prawdziwego oblicza młodej kobiety dopóki sama będzie ukrywać własne. Czasem burzliwa, jak ocean u wybrzeży Bretanii, czasem intymna, jak cisza panująca w malarskiej pracowni relacja pomiędzy obiema kobietami przyjmie nieoczekiwany kierunek. Arystokratkę i artystkę połączy wspólna tajemnica. Ta mistrzowsko poprowadzona opowieść o zakazanym uczuciu działa jak iskra, rozpalając wyobraźnię widowni. Zmysłowy, romantyczny, a zarazem drapieżny "Portret kobiety w ogniu" umyka melodramatycznym kliszom przede wszystkim dzięki pełnokrwistym, odważnym bohaterkom, które rzucają wyzwanie swoim czasom. (opis dystrybutora) O filmie „Portret kobiety w ogniu” – Mimo kostiumu, tematyka filmu jest bardzo aktualna – mówi reżyserka Céline Sciamma. – Na początkowym etapie prac nie wiedziałam wiele o problemach z którymi zmagały się artystki w tamtym czasie. Słyszałam tylko o tych, które przeszły do historii: Elisabeth Vigée Le Brun, Artemisia Gentileschi czy Angelica Kauffman. Odkryłam, że mimo ubogich archiwaliów, obecność kobiet w świecie sztuki drugiej połowy XVIII wieku była większa, niż mi się wydawało. Istniało wiele malarek (ponad sto), które robiły kariery dzięki modzie na portrety. Krytyczki sztuki domagały się równego traktowania i forsowały obecność kobiecej sztuki na wystawach. Wiele z tych prac znajduje się obecnie w zbiorach największych muzeów na świecie. Jednocześnie, nie uwzględnia się tych artystek na kartach historii. Gdy uświadomiłam sobie, jak duży jest to odsetek, ogarnęła mnie ekscytacja, ale też smutek – te kobiety pozostały anonimowe i zepchnięte na margines. Świat sztuki wykreślił je z książek, stały się niewidzialne i nic nieznaczące – ubolewa Sciamma. – Film kostiumowy to bardzo czasochłonna produkcja. Eksperci, historycy, ogromny sztab kostiumowy i scenograficzny – to wszystko musi ze sobą współgrać – mówi dalej reżyserka Portretu kobiety w ogniu. – Jednak w rzeczywistości, podchodzę do portretowania tematów historycznych w taki sam sposób jak do współczesnych. Gdy pozbywasz się anachronizmów, pozostaje tylko przedstawienie prawdy. Paradoksalnie przy tym filmie miałam najmniej pracy na samym planie zdjęciowym. Kręciliśmy w zamku, który zatrzymał się w czasie – nikt nie mieszkał tam od dawna, wszystkie podłogi, kolory i sztukaterie pozostały nieruszone. Skupiałam się więc wcześniej na przymiarkach kostiumów czy akceptowaniu rekwizytów. Kostiumy były zresztą dla mnie nowym i ciekawym wyzwaniem. Na przykład byłam przekonana, że Marianna (Noémie Merlant) powinna mieć kieszenie w swojej sukni, chociażby dlatego, że były one wówczas zakazane dla kobiet. Szczęśliwie, udało się w końcu przeforsować ten pomysł. Zwiastun filmu „Portret kobiety w ogniu” – Rola Helojzy była napisana specjalnie dla Adèle Haenel – zdradza Sciamma. – Myślałam o jej cechach charakteru, postać jest oparta na jej prawdziwej osobowości. Miała też dać jej coś więcej, wynieść na jeszcze wyższy poziom. Dzięki Helojzie, Adele dowiedziała się wielu nowych rzeczy o samej sobie. Ta rola jest pełna emocji, a Adele włożyła w nią całe serce. Pracowałyśmy nad Helojzą bardzo długo, na planie zwracając nawet uwagę na modulację głosu. Nasza współpraca ostatecznie położyła kres pojęciu „muzy”. W naszym studio nie ma czegoś takiego, jak „muza” – są tylko dwie osoby, które wzajemnie się inspirują i dają sobie kreatywną przestrzeń do współpracy. – Chciałam stworzyć duet, filmową parę, która również posiada dynamikę „świeżej” relacji – takiej, jaką miały Adèle i Noémie. Postać Marianny pojawia się właściwie w każdej scenie, więc zależało mi na kimś, kto udźwignie ten ciężar. Noémie Merlant jest zdeterminowana, odważna i empatyczna. Jest szalenie zdolną aktorką, idealnie zgrała się ze swoją bohaterką. Naprawdę dużo jej zawdzięczam. Portret kobiety w ogniu w kinach od 18 października. Plakat filmu Portret kobiety w ogniu: Fot. Gutek Film/materiały prasowe Portret kobiety w ogniu w Praga . Harmonogram i bilety na nadchodzące . Cinema Pilot , śr., 19.02.2020, 21:15 . Znajdź najnowsze wiadomości, bilety, aktualne
Portret kobiety w ogniu – nagrodzony za scenariusz w Cannes, osiemnastowieczny romans w reżyserii Celine Sciammy, autorki Mam na imię Cukinia. Tak, to przede wszystkim historia miłosna, ale i proces artystycznego tworzenia, który jest mocno związany z procesem zakochiwania się – a może na odwrót? Film o sztuce z wieloma nawiązaniami malarskimi, film o miłości trudnej, niemożliwej, skomplikowanej bo miłości lesbijskiej. Jest i tu też miejsce na delikatny feminizm. Wszystko to opowiedziane piekielnie drobiazgowo, ale i subtelnie. Dla kogoś, kto lubi się wpatrywać w postacie, ich psychikę, delikatne gesty i w naszej recenzji, na którą zapraszamy 😊 Tytuł: PORTRET KOBIETY W OGNIU - recenzja - Recenzje filmów - podcast Seria: Recenzje filmów Autor: Marciniak Marcin , Libera Michał Lektor: Marciniak Marcin, Libera Michał Wydawnictwo: Recenzje filmów Język wydania: polski Język oryginału: polski Data premiery: 2021-10-26 Rok wydania: 2019 Format: MP3
eVIP2Mb.
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/166
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/263
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/1
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/370
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/379
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/4
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/327
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/9
  • 4uxeucm7c6.pages.dev/81
  • portret kobiety w ogniu muzyka